O rodzicielstwie bliskości powiedziano już wiele, jest chyba najbardziej „trendy” i każdy kto kiedykolwiek chciał się czegoś o rodzicielstwie dowiedzieć, na rodzicielstwo bliskości trafił. Jak wszystko o czym jest głośno – dzieli. Dzieli na zwolenników i przeciwników. Nie będę ukrywać, że zaliczam się do tych pierwszych. Jako mama i jako psycholog. Nie jestem wobec niego jednak bezkrytyczna i wiem też, że rodzicielstwo bliskości nie jest łatwe (okej, rodzicielstwo w ogóle nie jest łatwe) i niesie kilka pułapek, w które łatwo wpaść.
Dziś o tym na co trzeba uważać, które z „zasad” często są źle rozumiane i co bardziej szkodzi niż pomaga. Nie będę tu obalać mitów, zagłębiać się w to co mówią przeciwnicy, ale powiem o rzeczach, które nawet osoby, które „czują” rodzicielstwo bliskości często wyprowadzają na manowce.
1.Potrzeby dziecka są najważniejsze
Nawet kiedy pisze te słowa, to przechodzą mnie dreszcze, bo to zdanie to przepis na nieszczęśliwą rodzinę. Każdy psycholog powie Wam, że żeby być dobrym rodzicem trzeba zadbać o siebie i o swoje szczęście. Jeśli więc poświecenie się dla dziecka sprawia, że czujecie się spełnieni, to okej, ale z doświadczenia i obserwacji wiem, że każdy człowiek, który się poświęca prędzej czy później staje się sfrustrowany. Rodzicielstwo bliskości mówi więc o byciu czułym na potrzeby dzieci, ale z poszanowaniem własnych. Powiem nawet więcej, to dobre poznanie siebie i swoich potrzeb, pozwala na bycie bliżej dziecka. Jeżeli więc Twoje dziecko uwielbia hałasować, ale Ty wtedy cierpisz, głośne zabawy niech proponuje tata podczas Twojej nieobecności.
2.Dziecko ma prawo do przeżywania emocji
Prawidłowo to zdanie powinno brzmieć – dziecko ma prawo do swoich emocji, ale naszą rolą jest nauczenie go okazywania ich w akceptowany dla społeczeństwa sposób. Bliskościowi rodzice zwracają uwagę na to, że dziecko ma prawo głośno tupać nogą kiedy coś mu się nie podoba. Ma prawo być zły i pokazać to na swój sposób zanim nauczy się mówić „Źle się czuje kiedy zabraniasz mi zrzucać wszystko z półek”. I do tego tupania ma prawo, ale musimy powiedzieć stop kiedy z tej złości zaczyna kogoś bić. Bo bicie narusza nasze granice. Okazywanie swoich emocji jest ważne dla zdrowia psychicznego, ale tak samo ważne jest nauczenie dzieci samokontroli i społecznych reguł. Nauczenie się to etap rozwoju miedzy 2, a 6 rokiem życia.
3.W rodzicielstwie bliskości jesteśmy z dzieckiem sobie równi
Nie, nie jesteśmy. Choć sama nie lubię określenia „władza rodzicielska” to rozumiem jego intencje i uważam, ze jest lepsze niż próba zrównania praw dziecka z naszymi. Rodzicielstwo bliskości mówi dużo o szacunku, akceptacji i zrozumieniu. To wszystko jest bardzo ważne, ale to my, rodzice jesteśmy dorośli, bogatsi o doświadczenie i wiedzę i to my bierzmy odpowiedzialność za to co robią nasze dzieci i to do nas należy ostanie słowo. Rodzicielstwo bliskości mówi po prostu, by to ostatnie słowo nie brzmiało „bo ja tak mówię”, tylko nakłania do tego by pochylić się nad dzieckiem i nasze decyzje oprzeć na tym co mówi dziecko.
A Wy? Czujecie „rodzicielstwo bliskości”?